niedziela, 27 października 2013

HR3: "Przez żołądek do serca"

Zza wezgłowia kanapy widać było blond czuprynę. Tylko jedna osoba w całej szkole nosiła taką fryzurę...
- Malfoy... - odezwała się Hermiona, a Draco podskoczył.
- Co ty tu robisz? - zapytał zaspanym głosem. - Granger?
- Skrzaty nie przywiozły moich ubrań, Dumbledore powiedział, że poprosi ciebie byś mi pożyczył koszulę.
- Życzę ci koszuli. Co ty TU jednak robisz? - zapytał.
- Przyszłam po koszulę! - wykrzyknęła zdenerwowana lekko dziewczyna.
- Dobra, jak mniemam nie wyjdziesz stąd bez jednej... Chodź! - powiedział i udał się w kierunku schodów. Wszedł do pokoju z napisem "Draco Malfoy", a za nim Hermiona. W pomieszczeniu były cztery drzwi. Jedne prowadziły na korytarz, a drugie do łazienki - tak przynajmniej zakładała Hermiona. "Dokąd prowadzą pozostałe drzwi?" - zastanawiała się. Wtem Draco podszedł do czarnych drzwi i je otworzył. Natychmiast wewnątrz pomieszczenia, które za nimi się kryło, zapaliły się pochodnie. Malfoy wszedł do pomieszczenia i gestem nakazał Hermionie to samo. Okazało się, że jest to garderoba. Setki, tysiące ubrań wiszących na wieszakach i poukładanych na półkach. Miona złapała się za głowę. Nawet w sklepach nie widziała takiej ilości ubrań! - Jaki kolor? - zapytał niespodziewanie Draco.
- Co? - zapytała nieprzytomnie.
- Granger! Kolor! Kolor koszuli!
- E... Różowy? - odpowiedziała po chwili namysłu.
- Czy ja wyglądam na Dumbledora, by chodzić w różach?
- Wybacz... Chciałam się upewnić czy przypadkiem nie ma tu wszystkich ubrań świata. Poproszę czarną, jeśli masz... - powiedziała, a Malfoy przywołał różdżką koszulę. - To możemy używać różdżek?
- Czasami mówisz takie głupstwa, że szok. Jesteśmy w Hogwarcie! W nim przez cały rok możemy używać zaklęć! - powiedział z typowym dla niego, malfoyowskim uśmieszkiem. Hermiona w duszy przeklinała siebie za zadane pytanie. - Nie musisz oddawać koszuli. Mam takich jeszcze ze dwieście.
***
Hermiona wróciła do siebie, była wściekła na siebie... Usiadła w pokoju wspólnym i pożałowała, że trafiła do Gryffndoru. Nie był to zły dom, odpowiadały jej wartości jakie Gryfoni wyznawali. Brakowało jej tylko barku... W pokoju wspólnym Ślizgonów był najbardziej wyposażony barek w Hogwarcie. Niektóre substancje, jak głosiła plotka, nie były całkiem legalne - w Hogwarcie ich spożycie było zakazane. Do takich alkoholi należała między innymi Ognista Whisky. Krukoni i Puchoni też mieli swoje barki, jednak występowało w nich tylko kremowe piwo. Za to Grfoni... Jedną z nieoficjalnych cech mieszkańców tego domu była słaba głowa. Oczywiście nie tyczyło się to wszystkich uczniów... Jednak w wypadku niektórych... Takich jak Ron, Harry, Lavender... Dwa piwa kremowe wystarczały do osiągnięcia stanu upojenia alkoholowego... Przez krótki moment Hermiona zastanawiała się, czy nie udać się do lochów i nie wykraść z barku Ślizgonów rozgrzewającego miodu, jednak perspektywa spotkania z Malfoyem zniechęciła ją do tego. Dziewczyna z westchnieniem wstała i ruszyła do swojego dormitorium. Gdy do niego weszła, ucieszyła się, bowiem skrzaty przygotowały już dla niej mydło i ręcznik, które teraz leżały na jej łóżku. Wzięła szybko swoje rzeczy i ruszyła w kierunku łazienki. W połowie drogi uprzytomniła sobie, że przecież jest prefektem i może skorzystać z Łazienki Prefektów. Odwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju.
***
Hermiona siedziała na parapecie. Czoło opierała o szybę. W pomieszczeniu było ciemno, a za oknem szalała burza. Przez niebo przedzierały się błyskawice, by klka sekund później szybami zatrzęsł grzmot. Dziewczyna nie bała się ani trochę. Mimo, że burza była chyba jedyną rzeczą jaką kiedykolwiek kochał jej ojciec, z którym chciała mieć jak najmniej wspólnego, sama również delektowała się czasem, który spędzała na jej oglądaniu.  Nagle zobaczyła jak ktoś wybiega z Zakazanego Lasu. Zaciekawiona zeskoczyła z parapetu. Wyszła z dormitorium i skierowała się w kierunku schodów. Chwilę później stała przed drzwiami na błonia. Wypowiedziała zaklęcie, które podał jej Dumbledore i wrota się otworzyły. Wybiegła na deszcz. Ciepłe krople spadały na jej głowę i moczyły koszulę, którą dostała od Malfoya. Pioruny co chwilę rozświetlały błonia. Hermiona biegła do miejsca, gdzie widziała postać. Na ziemi leżał kot. A raczej to, co z niego pozostało. Sierść miał tylko na pyszczku, uformowaną w mroczny znak. Dookoła walały się jego narządy. Hermionie żąłądek podjechał do gardła. "Więc Voldemort już wie..." pomyślała. "Przy nim powiedzenie "przez żołądek do serca" nabiera nowego znaczenia..."


_____________________________________

Przepraszam, przepraszam, przepraszam... Wybaczcie, że tak długo nic nie publikowałam... Skupiłam się na ZO i tam głównie piszę... W dodatku wraz z początkiem roku szkolnego zaczęłam uczęszczać do teatru i mam mało czasu dla siebie... W dodatku teraz zaczął się sezon sprawdzianów... Eh...  
Kilka ogłoszeń... 
Uno. Dedykacja dla Andromedy.
Secundo. Odnośnie WŻ.... Następny rozdział pojawi się 9~10~11 listopada... Może wcześniej, jak zaskoczy mnie liczba komentarzy (nie spodziewam się żadnej wielkiej, więc nie sądzę, że będzie to jakiś problem). Powiem Wam, że najwyżej będzie ich 20 + epilog, czyli czeka nas jeszcze 6 notek zatytuowanych WŻ. Chciałabym skończyć WŻ do stycznia. Mogę zdradzić tylko, że pomiędzy ostatnim rozdziałem, a epilogiem będzie spory przeskok czasowy. I tak nie do końca będzie happy end...

Tertio. Od tej pory będę odpowiadała na wszystkie komentarze i przy notce podawała termin najbliższej. Macie prawo wrzeszczeć jeśli nie opublikuję na czas :D
Mam nadzieję, że się podobało,
Finite