środa, 24 kwietnia 2013

Patronus 4

Witajcie! Coś dawno mnie tu nie było, przepraszam. Chora byłam, a potem musiałam nadrabiać. Teraz obiecuję, że dodam następną notkę do Wojny dzisiaj, albo jutro. Ponadto chcę założyć kolejnego bloga. O serialu "Sherlock". Będzie to opowiadanie składające się z sms'ów. Mam już ich gotowych tyle, że głowa boli. Wszystko to dlatego, że wena mnie nie opuszcza, pcha się wręcz do mnie drzwiami i oknami. Piszę jeszcze opowiadanie na konkurs do Stoważyszenia DHL. W głowie mam jeszcze następną część prologu do "Na dwa fronty..." oraz pierwszy rozdział. Ze względu na to, że ma być tyle części prologu, to po opublikowaniu drugiej części gdzie też wyjaśni się kim jest ta Dziewczyna opublikuję Rozdział Pierwszy. Potem będzie częś 3. i Rozdział 2 itd.

Jeśli chcesz popisać, nie masz weny, nudzisz się zapraszam do napisania do mnie na GG 47207073

Przepraszam za ewentualne błędy, ale piszę to na telefonie.

Finite

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 8




Rozdział 8


Ginny skryła się w cieniu. Do pomieszczenia wszedł nie kto inny, jak Harry Potter!
- Potter, co ty tu robisz?! - wykrzyknął Snape.
- Miałem szlaban u Filcha...
- Tego się można po tobie spodziewać - przerwał mu Snape.
- Kiedy jakiś pierwszak przybiegł i powiedział, że pański gabinet stoi w ogniu... Filch kazał mi po pana pójść... - wytłumaczył się Harry.
- Mój eliksir na kaca! - wykrzyknął tylko Nietoperz i wybiegł z pomieszczenia. Po chwili salę opuścił Harry. Ginny wyszła z cienia. Postanowiła potrenować trochę uderzenia na worku. Po jakiś dziesięciu minutach, gdy na jej czole pojawiły się pierwsze kropelki potu, usłyszała chrząknięcie.
- Oj... Ruda... Jak widzę to, to co zrobiłaś Smokowi, to tylko próbka twoich umiejętności.
- CO ty tu robisz Zabini! - wykrzyknęła Ginny obracając się w kierunku, z którego dochodził głos. Jednak właściciel tego, jakże w tej chwili denerwującego Ginny, głosu stał bliżej, niż Rudowłosej się wydawało, przez co na niego wpadła, tracąc równowagę. Od upadku powstrzymały ją ramiona Diabła. Przez chwilę ich twarze były niebezpiecznie blisko siebie. A potem było już tylko gorzej, w odczuciu Ginny. Ich usta złączyły się w pocałunku... Przez chwilę świat, jakby, się zatrzymał. Blaise spojrzał w jej zielone oczy, a ona zatonęła jego w ciemnobrązowych. Wydawałoby się, że ta magiczna chwila będzie trwała w nieskończoność, jednak Ginny odepchnęła Diabła.
- CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ?! - wrzasnęła.
- Pytanie powinno brzmieć: czego sobie nie wyobrażam - odpowiedział z uśmiechem na ustach. Wesleyówna miała w tej chwili ochotę rzucić się na Zabiniego. Powstrzymała, jednak, tą chęć.
- Dziękuję za podtrzymanie - powiedziała Ginny. - Odpowiedz mi jednak na pytanie: co ty tu robisz?!
- Zostałem wybrany jako reprezentant  Hogwartu  w Międzyszkolnych Zawodach Bokserskich i Czarodziejskich.
- Taki małpolud jak ty?
- Jaki małpolud? Jestem pełnoprawnym członkiem gatunku homo sapiens! No nie ważne, ja tu przyszedłem na trening, a nie na ploteczki - powiedziawszy to zdjął koszulkę, ukazując klatkę. której nie powstydziłby się żaden zawodowy gracz w Quididtha.  Podszedł do jednego z dwóch worków treningowych i zaczął ćwiczyć. Po chwili dołączyła do niego Ginny. Po około godzinie, gdy "szlaban" dobiegał końca, Blaise nachylił się do Rudej i powiedział "Ale się podobało?!". W momencie gdy Wesleyówna miała się już rzucić na Zabiniego, do sali wparował Snape, cały w sadzy i ogłosił koniec szlabanu. Ginny spakowała więc szybko swój ręcznik i picie, następnie wyszła z sali.

***

Gdy tylko Rudowłosa weszła do dormitorium, pomieszczenie wypełnił jej głos.
- Wiesz co zrobił ten małpolud Zabini! - powiedziała w kierunku Hermiony.
- Nie Gin, nie wiem...
- POCAŁOWAŁ MNIE! - krzyknęła.
- Cóż za małpolud, za grosz taktu! - zaczęła mamrotać pod nosem Hermi. - Chodź siadaj i opowiadaj jak to było. Tylko proszę od początku - powiedziała w kierunku swojej przyjaciółki, a ta opowiedziała jej całą historię, pomijając tylko fakty o Królowej Żartów i Królu Żartów. Siedziały tak i rozmawiały do północy, a potem umyły się i poszły spać.

***

Rudowłosa istota leciała na miotle. W ręku trzymała kafla. Ominęła tłuczek. Podała kafla do kolegi z drużyny. Przed nią mignęła zielona szata. Zmusiła swoją miotłę do jeszcze szybszego lotu. W tej chwili była już pod trzema obręczami. Kafel znów znalazł się w jej rękach.
- 10 punktów dla Gryffindoru! - krzyknął komentator. Jednak piłka jest już u ślizgonów. Tłuczek wytrąca kafla z rąk ścigającego w zielonych barwach. Piłka spada. Rudowłosa nurkuje. Teraz piłka jest w jej rękach. Leci w kierunku obręczy. 20 do zera dla Gryfonów. Gra staje się coraz bardziej wymagająca - zaczyna padać, na szczęście jest to chwilowe. Słońce wychodzi zza chmur przy stanie 120 do 50 dla Gryffindoru. Znicza nadal nie widać.  Ścigający latają na miotłach od jednego pola bramkowego do drugiego. Omijają kafle. 
- Szukający zauważyli znicza! - rozlega się głos komentatora. Rudowłosa uśmiecha się i na chwilę traci koncentrację. Tłuczek uderza ją w pierś, ręce odrywają się od trzonka miotły. Dziewczyna spada. 
- Grać! - wszyscy słyszą głos Harrego. Nikt nie próbuje złapać spadającej, rudowłosej istoty. Dziewczyna spada. Niecałe pięć metrów nad ziemią zamyka oczy. Już nic jej nie uratuje przed bolesnym kontaktem z ziemią. Nagle, zamiast bólu, Rudowłosa czuje przyjemne ciepło. Unosi powieki. 
- Gryffindor wygrywa mecz!
Ciemnobrązowe oczy....

***

- Aaaa!!!! Nie on! - rozlega się głos Ginny. Nad nią stoi przestraszona Hermiona. - Zły sen... - mruczy tylko Rudowłosa i z powrotem zasypia. Śni o ciemnobrązowych tęczówkach...

***

Sobota, dzień wolny od nauki, dzień wyjścia do wioski... Wszystkie dziewczyny są podekscytowane. Muszą kupić sukienki na bal! W dormitorium  Hermiony i Ginny na podłodze i łóżkach leżą porozwalane ubrania. Same dziewczyny znajdują się w łazience, malują się. Gdy wreszcie są gotowe, schodzą na śniadanie. Równo o dziewiątej wychodzą z zamku i kierują się w stronę wioski. Następnie maraton po sklepach. Gdy sukienki zostały wybrane idą jeszcze do Miodowego Królestwa.
- Z kim idziesz na bal? - pyta Hermiona.
- Sama - nikt mnie nie zaprosił... - odpowiada Ginny. - A ty z kim?
- Na razie też sama. Liczyłam na Rona, ale, mimo iż jesteśmy razem, zaprosił Lavender...
- JĄ? Czemu ty jeszcze z nim chodzisz?
- Wiesz, że nie wiem?
- Zerwij z nim jak tylko wrócimy do Hogwartu! - mówi Ginny. Potem jeszcze przez chwilę rozmawiają, aż w końcu Rudowłosa musi iść do Trzech Mioteł - na umówione spotkanie z Cormackiem.

***

Spotkanie trwało już dobre pół godzinny.  Ginny przyjemnie się gadało z Cormackiem. Rozmawiali, chyba, na każdy temat jaki ich interesował.
- Patrzcie, patrzcie, kogo tu nam przywiało! - rozległ się głos Blaisea Zabiniego.
- Wesley, nawet ciebie nie jest godzien ten blondwłosy świntuch! - tym razem słowa te, wypowiedział nie kto inny jak Draco Malfoy. Następnie dwójka Ślizgonów zarechotała i oddaliła się w kierunku wolnego stolika. Kolejne pół godziny przebiegło bez złośliwych komentarzy ślizgonów. Gdy już mieli wychodzić, przypadkiem, twarze Ginny i Cormacka się zbliżyły, już ich usta miały się zetknąć...
- Ruda, skoro czujesz niedosyt, po wczorajszym, to mogłaś przyjść do mnie, a nie próbować całować się z tym pustym gorylem... Żeby to on jeszcze był ładny choć w jednej setnej tak jak ja... To jak, powtarzamy to co wczoraj? - zapytał Blaise i nie czekając na zgodę, pociągnął Ginny z rękę i pocałował. Cormack wybiegł z karczmy, a Ginny odepchnęła Blaise, było jednak za późno... Oboje wiedzieli, że jutro cała szkoła będzie huczała od plotek...
___________
Nowa notka! Jeszcze nie sprawdziłam, więc nie wypominajcie błędów... Miała być cz. 2 prologu Na dwa fronty... nawet zaczęłam pisać i już miałam dłuższy fragment, gdy... Pffff I nie ma. Zdradzę Wam ciekawostkę, pisząc ten rozdział słuchałam Sabatonu, między innymi 40:1... Mimo całej muzyki i tematyki utworów, notka, która powstała jest "słodka". Już Wam tłumaczę dlaczego. Stwierdziłam, że w większości opowiadań, w 8 - 10 rozdziale bohaterowie są już parą, a u mnie nawet początku nie widać. Tak więc powstał ten rozdział. Dedykacji nie ma. No może... To o plotkach, to dla Viridi - żałowała ona, że o Królowej i Królu w szkole nic nie słychać... Notka do Na dwa fronty... Pojawi się w tygodniu, albo jutro... Ankieta zakończona, zdecydowaliście, że w opowiadaniu ma się pojawić Dramione. Dziękuję za komentarze i ponad 2200 wyświetleń. Finite

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 7

Rozdział 7

Dla wamplove.

Ginny rozejrzała się po korytarzu. Wszyscy patrzyli się na nią i na TEGO chłopaka. Uścisk powoli się rozluźnił. Dziewczyna odwróciła się. " TYM chłopakiem jest Cormack McLaggen... Co się dzieje z tym światem?" - pomyślała. Spojrzała na Hermionę. Przyjaciółka również spoglądała na nią. W jej oczach kryło się niedowierzanie. Ginny wiedziała o co chodzi.
 Gdy Ginny była w trzeciej klasie, a Hermiona w czwartej, po tym jak brązowowłosa przyszła na bal z Wiktorem Krumem, obiecały sobie, że zawsze będą sobie mówić co im leży na sercu i z kim aktualnie są, oraz jak ich związki, tak na prawdę wyglądają. Ginny podejrzewała, że Miona myśli iż ją i Cormacka coś łączy, a ona zataiła to przed nią. Hermiona odwróciła się i pobiegła korytarzem w kierunku wierzy Gryffindoru. Ginny bez zastanowienia wyrwała się z uścisku i pobiegła za nią. Dogoniła swoją przyjaciółkę pod drzwiami ich dormitorium. 
- Zaczekaj! Wszystko ci wyjaśnię Miona! - krzyknęła Ginny, a adresatka tej wypowiedzi zatrzymała się.
- Dobrze, ale nie tutaj. Chodźmy do dormitorium. - Dziewczyny zniknęły za drzwiami. Starsza podeszła do regału. - Kremowego? - zapytała, a rudowłosa kiwnęła głową. Chwilę później siedziały obie na kanapie przed kominkiem i młodsza opowiadała o spotkaniu w sowiarni oraz o dniu dzisiejszym.
- Hm... Skoro pocieszył cię już dwukrotnie... Powinnaś mu podziękować...
- Świetny pomysł! Może w tą sobotę spotkam się z nim w Hogsmeade. Napiszę do niego list.

Hej!
Dzięki za sowiarnię i dzisiaj. Może miałbyś ochotę na spotkanie w Hogsmeade, w tą sobotę, w ramach podziękowania? Byłoby miło.
Ginny Weasley

- Mogę pożyczyć twoją sowę? - zapytała Hermiony. Po chwili czarno-biała, malutka sówka szybowała po niebie, by dostarczyć list. Dziewczyny nie wróciły już na lekcje przed obiadem. Była to tylko opieka nad magicznymi stworzeniami, a wiedziały, że Hagrid na pewno zrozumie.
***
Draco szedł powoli korytarzem. Za dziesięć minut zaczynał się obiad, a on chciał być wcześniej. Blaise wytłumaczył mu dlaczego uderzył go wczoraj. Postanowił pójść wcześniej by przeprosić Granger. Nie za te wszystkie lata, na razie za tą scenę wczoraj. Chciał jej też podziękować, wbrew całemu swojemu wychowaniu, za to, że została i podała książki. Stanął w SW. Rozejrzał się.
-  Ej, Granger, zaczekaj! - krzyknął, dobrze, że nikogo nie było w SW. Dziewczyna zatrzymała się. - Chciałem cię przeprosić za moje wczorajsze zachowanie i... Podziękować, za to, że zostałaś i podniosłaś torby - dziewczyna skinęła głową i odeszła w kierunku WS.

***
W gabinecie było ciemno. Przy biurku siedział ciemnowłosy mężczyzna. "Naczelny Nietoperz Hogwartu" - tak go niektórzy nazywali. Obok niego unosiła się myślodsiewnia. " Dlaczego ten Drops musiał mi to zrobić?" - myślał. Machnął różdżką, a w tle zaczęła płynąć muzyka. (TEKST jest bardzo ważny. Włączcie proszę muzykę. Jeśli ktoś czyta na telefonie to tu ma link. Król Lew 2: Jeden z nas)




Severus Snape, bo nim był ten mężczyzna, zastanawiał się właśnie nad swoim życiem. Jego najsmutniejszym momentem życia była chwila, gdy syn Lilly wyrzucał mu, że jest niegodny zaufania, że zdradził. Potem mu wszystko wyjaśnił. Pokazał swoje wspomnienia. "Należało mu się wyjaśnienie, tyle wycierpiał, a ten dwulicowy typ nie wyjaśnił mu niczego, kazał mu tylko zniszczyć horkruksy. Co za tym idzie, zniszczyć siebie. Sam Dumbledore zniknął ze sceny." Tak, Mistrz Eliksirów był zły na Dyrektora Hogwartu. Nie mógł mu wybaczyć, że wysłał tego dzieciaka na śmierć. Mimo całej nienawiści, jaką darzył ojca chłopaka, uczucie do Lily brało górę. Martwił się więc o jej syna i chciał dla niego jak najlepiej - w końcu za niego zginęła. Severus zaczął wsłuchiwać się w tekst piosenki.


Oszukać
I zwieść
Z dala go zdradza i skaza, i sierść

Oszukać (Znieważyć)
I zwieść (do cna)
On od początku wcieleniem był zła

Oszukać (znieważyć)
I zwieść (do cna)
(Dawno pohańbił lud krwi)
Z dala go zdradza i skaza, i sierść
(Komu w drogę, temu czas)
Oszukać,
(Znieważyć)
I zwieść (do cna)
(Nic już nie trzyma go tu)
On od początku wcieleniem był zła
(Komu w drogę, temu czas)


We krwi ma zło i gniew
Tulił do snu zdrady śpiew
Niechaj gna
Niechaj trwa
Nie chcemy zapomnieć więc pieśń nasza łka

On nie jest już jednym z nas
W swoim sercu on Skazę ma
To nasz głos, to nasz sąd
Nie jest stąd

Kiedyś ktoś zdradził nas
Zniszczył wiarę w świat
Dziś to wiemy i wyrok nasz trwa
Skazy syn stać nie może się jednym z nas
Nie jest już jednym z nas


Oszukać
I zwieść
Oszukać
I zwieść
Oszukać

"Tak, tak jej syn reagował na mnie. I inni. Bo Drops chciał zniknąć. Za co? Bo zdradziłem, ale nie ich. Voldemorta. Ale zdradziłem."

***

Ginny odetchnęła z ulgą. Dzisiejszego dnia skończyła już lekcje. Teraz tylko kąpiel i do łóżka. Weszła do swojego dormitorium. Rzuciła torbę na łóżko. Wtem dało się słyszeć stukanie. Rozejrzała się po pokoju. Za oknem siedziały dwie sowy. Podeszła do okna. Jedną była sowa Hermiony, a drugiej nie znała. Otworzyła okno, a sowy zaczęły krążyć wokół jej głowy, chcąc sprawić, by Ginny pierwsza ją zauważyła. Najpierw rudowłosa zajęła się sową przyjaciółki. Przeczytała list, adresowany do niej.

Ginny,
z miłą chęcią spotkam się z tobą w sobotę. Pasuje ci godzina czternasta?
Cormac

Dziewczyna uśmiechnęła się i naskrobała odpowiedź twierdzącą. Na drugi ogień poszła brązowa, zadbana sowa. 
Panno Weasley,
ze względu na turniej częstotliwość szlabanów wzrośnie. Poinformuję pannę o wszystkim na dzisiejszej karze, która odbędzie się o godzinie 17 i potrwa aż do skutku. Obowiązuje strój sportowy.
Profesor Snape

Ginny spojrzała na zegarek, 16:40. 
- Świetnie! - powiedziała i podeszła do szafy. Na trening wybrała czarną bokserkę z nadrukiem, a do tego dobrała luźne szorty. <klik> <klik> Następnie udała się do sali, gdzie ostatnio ćwiczyła z Snapem. Ten już na nią czekał. Miał na sobie dres i bluzę. Wcale nie wyglądał tak źle, jak sobie to Ginny wyobrażała. <Wyglądał mniej więcej tak, znaczy się, miał przetłuszczone czarne włosy i nogi...>
- Dzisiaj dołączy do nas drugi zawodnik, w międzyczasie się rozgrzej. Tylko porządnie! - kilka minut później ktoś zapukał do drzwi. Ginny skryła się w cieniu. Drzwi otworzyły się i stanął w nich...


___________

Mam nadzieję, że się podoba, nie zaavadujcie mnie za przerwanie w takim miejscu! Coś mi się stało z zegarkiem w komputerze, dlatego podałam złą godzinę opublikowania notki, przepraszam. Zapraszam do przeczytania Prologu: Klasy Pierwszej, w zakładce "Na dwa fronty" mam nadzieję, że się spodoba tym, którzy go jeszcze nie czytali. Rozdział pisany pod muzyką, którą macie wyżej. Uwieeeelbiam ją!  Ah... Sprawdzę później, więc za błędy przepraszam. Nie wypominajcie mi ich w komciach - am se radę... Pamiętajcie proszę by wziąć udział w ankiecie, proszę!


piątek, 5 kwietnia 2013

Od Finite | Patronus 2

PATRONUS


Pojawiła się zakładka "Na dwa fronty...", jest to moje kolejne opowiadanie o tematyce potterowskiej, ale nie tylko. Nie ma absolutnie nic wspólnego z Wojną Żartów, po prostu mnie natchnęło, a nie chciałam zakładać nowego bloga.  Zapraszam do czytania i komentowania!

Nowa notka pojawi się w sobotę. Dzisiaj napisałam już tamten prolog, dlatego notki nie będzie. Ponawiam zaproszenie na blog Julii K, wchodzimy!
Finite

czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział 6

Rozdział 6

 

Odpowiedź  do Ginny przyszła z samego rana.
Kochana Ginny,
w załączeniu wysyłam zgodę. Jestem z Ciebie bardzo dumny! Co u Ciebie? U nas w porządku. Tylko trochę Mama marudzi, że za późno wracam. Victorie rośnie jak na drożdżach! Ted zresztą też - wczoraj była u nas Andromeda. Percy znów się obraził - to już trzeci raz w tym miesiącu! No, ale cóż ja mogę...
Kocham Cię
Twój Tata 
  Pół godziny później przyszła druga wiadomość. Tym razem wyjec. Tak rodzina Weasleyów uwielbiała wyjce...
- GINEVRO MOLLY WEASLEY! DLACZEGO PROŚBĘ O ZGODĘ NA UDZIAŁ  W TURNIEJU WYSŁAŁAŚ DO SWOJEGO OJCA, A NIE DO MNIE?! MOŻESZ MI TO WYJAŚNIĆ?! BO NIBY JESTEM TAKA ZŁA, ŻE NA PEWNO NIE POZWOLIŁABYM NA TWÓJ UDZIAŁ W TURNIEJU?! NAPRAWDĘ MASZ MNIE ZA TAKĄ ZŁĄ KOBIETĘ? CO NIE ZMIENIA FAKTU, ŻE BOKS TO NIE JEST ZAJĘCIE DLA KOBIETY! - i tak jeszcze przez pięć minut głos pani Weasley wyliczał jaki to boks jest zły... - MIMO WSZYSTKO CIESZĘ SIĘ, ŻE ZOSTAŁAŚ WYBRANA DO TAKICH, PRESTIŻOWYCH ZAWODÓW! KOCHAM CIĘ! -  zakończyła. Ginewra tylko pokręciła głową i podeszła do szafy. "Co by tu ubrać..."  - zastanawiała się. Po chwili zdecydowała się na szary sweter z czarnym sercem pośrodku, do tego założyła niebieskie rurki i zwykłe trampki. Do niebieskiego plecaka włożyła czarną czapkę oraz potrzebne podręczniki.<klik> Podeszła do lustra i rozczesała swoje długie, rude włosy, zostawiła je rozpuszczone. Następnie, Ginny poszła na śniadanie. Spodziewała zastać w WS Hermionę, ale nie było jej tam. "Pewnie jest w bibliotece" - pomyślała. Na śniadanie rudowłosa zjadła tosty z serem i cukinią. Następnie wstała od stołu i udała się w kierunku lochów - pierwsze tego dnia miała eliksiry.
Weszła do sali na pięć minut przed rozpoczęciem lekcji. Niecałe dwie minuty później do klasy wpadła zdyszana Hermiona. 
- Nie spóźniłam się? - zapytała, a Ginny pokręciła przecząco głową. Minutę później do sali zaczęli napływać uczniowie Slytherinu i Gryffindoru. Równo z dzwonkiem do sali wpadł nauczyciel. Drzwi zamknęły się za nim z trzaskiem. "Lubi dramatyczne wejścia. Od pierwszej klasy, rozpoczęciu lekcji, towarzyszy taki hałas. Ciekawe ile razy Snape używał na nich Reparo?" - zastanawiała się Ginny.
- Od teraz zmienicie usadzenie na mojej lekcji! - po klasie rozległ się szmer niezadowolenia. - Podzielę was alfabetycznie. Arcroft, ty z z Longbottomem, w pierwszej ławce! - i tak dobierał osoby z połowy uczniów od A do K i od L do Z. - Świetnie! Wszyscy przydzieleni...
- Panie profesorze, ja nie jestem jeszcze dobrany! - powiedział Zabini.
- To nie jest możliwe. Jest parzysta liczba osób w klasie, musiałeś nie słuchać.
- Ja też nie mam pary, panie profesorze! - odezwała się Ginny.
- Świetnie... - powiedział przez zaciśnięte zęby Snape. - Siadajcie więc razem, ostatnia ławka. Dzisiaj przygotujemy Amortencję. Wiem, że przerabialiście działanie tego eliksiru w poprzedniej klasie, a więc słucham... - do góry wystrzeliła ręka Hermiony, Ginny i, o dziwo, Pansy Parkinson. - Parkinson, powiedz nam na czym polega działanie i specyfika tego eliksiru.
- Jest to eliksir miłosny - najsilniejszy. Każdy odczuwa jego zapach inaczej.
- Dokładnie, 10 punktów dla Slytherinu! Zaczynajcie więc - eliksiry robicie w parach, tak jak siedzicie.
- Przynieś składniki Zabini! - powiedziała panna Wesley, a sama zaczęła pisać coś na kartce. Gdy tylko ciemnowłosy wrócił przekazała mu ją.

Zabini,
Bliźniaki stawiają warunki. Musisz im załatwić wejściówki na bal - trzy włosy. Proponuję im też zrobić kawał. Załatw włosy dwóch dziewczyn i jednego chłopaka. Dopilnuj też, by tamci nie pojawili się na balu. Wymyśliłam też jak podmienić Nietoperzowi buty, ale to na razie moja słodka tajemnica.

Czarnoskóry pokiwał głową na znak, że zrozumiał. Dalej lekcja przebiegła im w miarę spokojnie, nie licząc powtarzających się od czasu do czasu wyzwisk typu " Zabini, ty wyrośnięta małpo - jeszcze jeden obrót!". O dziwo eliksir skończyli jako pierwsi. Został wykonany poprawnie, dostali więc po 30 punktów dla domu.

***

Gdy wyszli z sali do Zabiniego podszedł Draco.
- Diable, ta szlama... - tu oczywiście przerwał, bo na twarzy wylądowała pięść Blaisea. - Chłopie! O co Ci chodzi!  Ilekroć powiem to słowo na "sz" bijesz mnie w twarz! - powiedział rozmasowując sobie szczękę. - Dlaczego? Ja się pytam.
- Domyśl się! - powiedział tylko Zabini i odbiegł w kierunku gabinetu Snapea,  ponieważ nauczyciel go wołał.

***

W tym samym czasie Ginny wyszła z gabinetu nauczyciela - dawała mu zgodę nauczyciela. Wtem podbiegł do niej Dean. " Pewnie zaprosi mnie wreszcie na bal!" - pomyślała.
- Finite! - powiedział.
- Słucham? - zapytała Ginny ze zdumieniem.
- To koniec, rozumiesz? Nie chciałem ci robić wstydu w Wielkiej Sali, dlatego mówię to dopiero teraz.
- JA CIĘ PYTAM DLACZEGO! - krzyknęła Ginny, a głos miała donośny - odziedziczony po starszej z kobiet Weasley.
- Jak to DLACZEGO?! Bo mnie zdradzasz! Myślisz, że jestem taki głupi, że tego nie zauważam? Po całe szkole chodzą plotki, że spotykałaś się kilkakrotnie z Nottem. Potem ktoś widział cię w korytarzu jak szłaś korytarzem, po którym chwilę wcześniej szedł Zabini, a potem zniknęliście gdzieś oboje na kilka godzin. Teraz z nim jeszcze siedzisz na eliksirach! Ja się nie wtrącam do tego! Ja z tobą po prostu zrywam! - wykrzyczał i odszedł.  W tym momencie ktoś przytrzymał ją w pasie, tak by nie rzuciła się za Deanem z pięściami. " Spokojnie, nie jest tego wart..." - wymruczał jej do ucha. " To on! Ten z wieży!" - wykrzyknęła w duchu rudowłosa i cała złość odpłynęła z niej.


___________________________


Wybaczcie, że notka tak późno. W tej chwili jest 7 komentarzy pod poprzednią notką. Jeszcze 3 i nie zawieszam bloga.  Dziękuję za pobicie rekordu. Wczoraj blog został wyświetlony 182 razy. Rozdział miał być dłuższy, ale miałam mało czasu... Ah, mam nadzieję, że podoba Wam się akcja w tym rozdziale. Już w następnej notce dowiecie się kim był ten chłopak! Będzie ona jutro bądź w sobotę, albo nigdy jej nie będzie - 10 komentarzy, poprzednia notka. Chyba, że w procesie twórczym nie wspomnę o tym chłopaku... Ale raczej nie będę trzymała Was w tej niepewności. Zakończenie następnej już mam... I początek 8 rozdziału xD. Życzę Wam weny do komentarzy.

środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 5

Rozdział 5

"Teraz pozostało tylko powiadomić Blaise, że ma znaleźć 3 włosy... Ehhh... Byleby dał się przekonać." - myślała Ginny, postanowiła odłożyć to jednak na później i wróciła do WS. Od progu przywitał ją krzyk Rona.
- Co to miało znaczyć! O czym powiedziałaś Fredowi i Georgu, a mnie nie raczyłaś wspomnieć?! Czyżbyś miała nowego chłopaka?! - wykrzykiwał na całą salę, był cały czerwony na twarzy.
- Co ty sugerujesz? Chodzę z Deanem! Chodziło im o to, że widzieli kogoś łudząco podobnego z Nottem! Uprzedzając twoje pytanie, nigdzie z nim nie byłam. - odpowiedziała spokojnie. Ron nic nie odpowiedział. Zabrał się z powrotem za jedzenie swojego kurczaka (Ron + Chicken = Love). Ginny usiadła koło Hermiony. Wyglądała ona na zamyśloną.
- Nad czym myślisz? - zapytała Rudowłosa.
- Na balu zostaną ogłoszeni prefekci naczelni... Chciałabym zostać wybrana, ale jest jeszcze tylu prefektów z klas siódmych....
- Na pewno nim zostaniesz! Bo kto inny? Ron? Nie rozśmieszaj mnie! A może ta Fretka? Albo Cho? Jak sam Dumbledore stwierdził, jesteś najbardziej inteligentną czarownicą od czasu samej Roveny Ravenclav! Czym więc się martwisz? - pocieszała swoją przyjaciółkę Ginny.
- No nie wiem... - nie dawała się przekonać Hermiona.
- Eh! Z tobą to tak zawsze! - skomentowała tylko Ginevra i zajęła się jedzeniem naleśnika z jagodami, natomiast Miona rozkoszowała się smakiem wielu owoców.
***

- Witam pannę - powiedział na wstępie profesor Snape. Był w dobrym humorze - na obiad zjadł sześć pysznych naleśników z truskawkami. Jego ulubionych - zrolowanych. Kiedyś zastanawiał się dlaczego na stole nauczycielskim mogą stać tylko te złożone w serwetkę. Nawet zapytał o to Dumbledora. Odpowiedział on, że to ciekawe przemyślenia... "To jest takie niesprawiedliwe..." - myślał Severus. - Pójdziesz za mną! - powiedział i ruszył w kierunku schodów. Kilka pięter w górę zatrzymał się przed jakąś salą i gestem zaprosił do niej Ginewrę. Drzwi zamknęły się za nimi z trzaskiem. - Profesor Dumbledore jest pełen uznania dla twoich ciosów. Nie wiem czy wiesz, ale co kilka lat organizowane są Międzyszkolne Zawody Bokserskie i Czarodziejskie. Polegają one na tym, że reprezentant i reprezentantka każdej ze szkół magicznych biorą udział w dwóch turniejach. Jeden zakłada pojedynki bokserskie, a drugi walki na zaklęcia. W tym roku nasza szkoła również bierze w nich udział. Po twoim dzisiejszym pokazie Dyrektor zdecydował, że ty będziesz reprezentować Hogwart, argumentem za, jest to, że brałaś udział w bitwie o Hogwart oraz uczęszczałaś na zajęcie do Pottera. Pytanie jest takie: czy zgodzisz się reprezentować szkołę?
- Oczywiście! - odpowiedziała Ginny.
- Jest tylko jedno "ale" - twoi rodzice muszą wyrazić zgodę... Mimo iż w świetle prawa jesteś pełnoletnia, to nadal uczysz się i rodzice mają prawo o tym zadecydować.
- Jutro postaram się ją profesorowi przynieść.
- Dobrze... W kwestii treningów - odbywać się będą na szlabanach. Treningi bokserskie będziesz miała ze mną, tak jak i okulumencję - Ginny o mało oczy wyszły z orbit, gdy to usłyszała... Zaraz w jej umyśle pojawił się obraz jej nauczyciela ubranego w bokserkę i szorty. Zaśmiała się. - 5 punktów od Gryffindoru, za śmianie się z nauczyciela. Z czarami i obroną jeszcze ustalimy. Dzisiaj zajmiemy się okulumencją. Liczę do trzech. Jeden. Dwa. Trzy.

***
W głowie Ginny kołatały się wspomnienia. Udało się jej za szóstym razem opóźnić wdarcie do jej umysłu. Za piętnastym razem nauczyciel nie dał rady. Była z siebie dumna. Przypomniała sobie ostatnie słowa nauczyciela: " Nikomu, na razie, nie możesz powiedzieć, że trenujesz boks. Wyjątkiem jest oczywiście panna Granger. Sądzę, że zna ona kilka pomocnych zaklęć na siniaki."  Szła właśnie do swojego dormitorium.
- Jak było na szlabanie? - zapytała Hermiona.
- Nie zgadniesz co się stało! - powiedziała i streściła swój szlaban.
- To dobrze, że uczysz się okulumencji. Naprawdę udało ci się za piętnastym razem? Harremu chyba nigdy się to nie udało...
- To on też uczył się okulumencji?
- Tak, a kim jest drugi zawodnik?
- Nie wiem... - rozmawiały ze sobą jeszcze przez pół godziny, a potem Hermiona poszła się umyć. Ginny zastanowiła się jak przekonać rodziców by napisali zgodę. Po krótkim namyśle zdecydowała się wysłać wiadomość tylko do swojego taty.
Hej Tato!
Zostałam wybrana do Międzyszkolnych Zawodów Bokserskich i Czarodziejskich. Bym mogla być ich uczestnikiem potrzebuję Twojej lub Mamy zgody... Więc  gdybyś był tak miły i podpisał ten dokument...
Kocham Cię, pozdrów Mamę
Ginny


________________________________




No więc, rozdział jest krótki. Ale jak będą pod nim dzisiaj 3 komentarze od różnych osób to rozdział będzie jutro. Jeśli zaś nie będzie do niedzieli 10 komentarzy od różnych osób, a wiem, że dacie sobie radę - te kilka osób, które wymieniłam poniżej, nie dałyby rady nabić aż 122 odwiedzin jednego dnia, a 1202 od powstania bloga, zawieszam go. Trudno. Będę stosowała drastyczne środki, skoro nie komentujecie. Nie mówię  tu oczywiście o Blackie Line, Viridi Prati czy Drowned in the sky. Weźcie je sobie za przykład. Tak właściwie to im jest zadedykowany rozdział. 

"Wiedziałam, że są na Ziemi rzeczy, których nie ogarnę i chyba jedną z nich jest część twojej wyobraźni..."          Viridi Prati, 2 kwietnia 2013

 No i oczywiście dedykuję go Juli K + klik w link