piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 13


Rozdział 13



- Idziemy - powiedział Blaise. Udali się w kierunku Hogwartu. Z SW udali się w kierunku lochów. Zapukali w drzwi gabinetu Snapea. Drzwi otworzyły się same, a z głębi pomieszczenia rozległo się "Właźcie!"
- Wzywał nas pan profesorze - powiedział Blaise.
- Pamiętacie po co w ogóle trenujecie? No więc zawody się przeniosły w czasie... Zaczynają się jutro w Durmstrangu. Za półgodziny wyruszamy. Bądźcie gotowi. A teraz wynocha! - Gdy wyszli i odeszli, Blaise przyparł Ginny do muru.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Dlaczego mnie unikasz?! - warknął.
- Muszę się spakować - odpowiedziała niewzruszona, próbując się wydostać.
- Odpowiedz!
- Myślałam, że ci na mnie zależy. Koniec - odwarknęła, wyswobodziła się z uścisku i uciekła do swojego dormitorium.

***

Ruda siedziała w swoim dormitorium i płakała. Płakała nad swoją głupotą i odwagą, której, w jej mniemaniu, miała tyle, co kot napłakał.
- Co się stało? - zapytała Hermiona.
- Muszę wyjechać, na Zawody... A Blaise to... sło*k! - zachlipała.
- Dlaczego? - zdziwiła się Miona...
- Napiszę ci o tym już z Durmstrangu... Mam jeszcze dwadzieścia minut na spakowanie się i zejście do Sali Wejściowej...
- Wstawaj! - wykrzyknęła Hermiona i pociągnęła Ginny. - Pomogę ci!
We dwie uwinęły się bardzo szybko. Ginny już wcześniej schowała swój dziennik, dlatego nie bała się, że Mionka będzie ją o niego wypytywać, w wypadku, w którym by go znalazła... Brązowowłosa zaczarowała czarno-szarą torbę Ginny, tak, że mieściło się w niej absolutnie wszystko.
Dziewczyny spakowały ubrania na tydzień i czarną sukienkę z beżowym paskiem, do których dobrały szpilki o tym samym kolorze.
- To pa Gin! Pisz często! I wygraj te zawody. Dla mnie! - powiedziała Hermiona, obejmując Rudą i całując ją w policzek.
- To pa! Wyślesz list do moich rodziców, że wyjechałam? Bo wiesz... Ja nie mam sowy...
 - Zupełnie o tym zapomniałam! - wykrzyknęła Miona. - Chalcitis! - zawołała, a do pomieszczenia, przez otwarte okno wpadła ruda sowa. - Widzisz... Tonks zostawiła mi ją w spadku... Mam swoją i ta nie była mi potrzebna... Miałam dać ci ją na imieniny... Ale teraz nadarzyła się lepsza ku temu okazja! Jest twoja!
- Mionka! Nie wiem jak ci się odwdzięczę! - wykrzyknęła uradowana Gin!
- Nie musisz! Idź już i się nie spóźnij!

___________________________________

Ta dam!
Dzisiaj są moje imieniny, z tej okazji rozdział trzynasty! 
Prosiłabym Was o prezent imieninowy... Jako, że jest trzynastu obserwatorów, prosiłabym o trzynaście komentarzy, na trzynasty rozdział!
Zapraszam na mojego bloga Zagubione Opowiadania.
Dla interesantów na WoH też nowa notka!

czwartek, 20 czerwca 2013

Na dwa fronty... Klasa druga

Prolog:. Klasa druga

Prolog:. Klasa Pierwsza w zakładce "Na dwa fronty..."


Znowu znalazłam się na peronie. W dość napiętej atmosferze. Wczoraj pokłócili się moi rodzice. Poszło o to, czy, gdy odprowadza się swoje dziecko na peron, wypada je pocałować w policzek, czy też nie. Matka była za tym, że należy. Najwidoczniej wygrała, bo poczułam jej usta na swoim policzku. Ojciec tylko uścisnął mi dłoń. Tak wolałam - nie było to ani manifestujące "bliskość", ani jej brak. Tak jak w tamtym roku, gdy tylko znalazłam się na stacji naskoczyła na mnie Pansy Parkinson. Rodzice wdali się w niezobowiązującą pogawędkę, a Pansy opowiadała mi o tym tygodniu wakacji, który spędziła beze mnie w San Francisko u dziadków. W pewnym momencie starsi członkowie naszych rodzin zawołali nas. Podeszliśmy do Malfoyów i Zabinich. Parkinsonowie nas przedstawili.
- Lucjuszu, Narcyzo, Łucjo, Edwardzie to Mycroft i Molly oraz ich córka Sher - dorośli wymienili między sobą uściski dłoni. Spojrzałam na Lucjusza.
- 100707079 galeonów, czysta krew - powiedziałam, a rodzice spojrzeli na mnie dziwnie. - Chciał pan znać stan naszego konta i status krwi, więc pana o nim poinformowałam - powiedziałam w kierunku tlenionego blondyna.
- Cóż... Dziękuję. Mogłabyś wraz z Pansy znaleźć Draco? Chcę się z nim pożegnać, a gdzieś zniknął z Blaisem... - powiedział, patrząc się na mnie. Spojrzałam jego oczy. Były dla mnie zagadką.
- Tak!!! Pójdziwmy go poszukać! - wykrzyknęła Pansy i pociągnęła mnie w kierunku ślizgonów. W tłumie wychwyciłam wiele znajomych twarzy. Moją uwagę zwracały dziwne zachowania i nietypowe sytuacje. Znalazłyśmy Draco koło środkowego wagonu. Jak zauważyłam już za pierwszą moją podróżą Hogwart Ekspress, pociąg składał się z trzech wagonów. Jednak ze względu na ilość uczniów, był magicznie poszerzany. Młody Malfoy przechwalał się, gdy podeszłyśmy. Dziewczyny wokół niego zgromadzone, wpatrywały się w jego oblicze maślanymi oczyma.
- Młody pan świata proszony do ojca! - powiedziałam sarkastycznie.
- Kocha, to poczeka... - odpowiedział.
- Kocha, nie kocha, dostałyśmy takie zadanie. Ruszaj się. Blaise! Idziemy! - powiedziałam. Ruszyliśmy w kierunku naszych rodziców. Za nami szły dziewczyny.
- Czemu czepiłyście się go jak rzep psiego ogona? Wszędzie za nim łazicie! Chcę choć przez chwilę nie być popychana, przez was! - wykrzyknęłam, gdy kolejny raz zostałam popchnięta.
- A co? Zazdrosna? - odezwał się Blaise.
- A o kogo? - odpowiedziałam pytaniem. - Idźcie stąd! - poszły.
- Dziękuję ci za przyprowadzenie Draco, Sher... Zapraszam do nas na bal noworoczny. Liczę, że przyjdziecie... - powiedział, a moi rodzice się zgodzili.
***
"Komnata tajemnic została otwarta. Strzeżcie się wrogowie Dziedzica." prosty, bez zbędnej treści komunikat. Oczywiście Potter jakimś dziwnym trafem jest w to zamieszany... Będę musiała pogadać ze Snapem. Może potwierdzi moje domysły...
***
Czyli to jest TA komnata tajemnic... Szłam korytarzem, koło łazienki dla dziewczyn, tej, w której straszy Jęcząca Marta, gdy usłyszałam syk. Wąż. Zaciekawiona weszłam do łazienki. Ujrzałam po prawej i po lewej kabiny toaletowe, a na samym środku, okrągłą, rzeźbioną umywalkę, a właściwie ich zespół. Syczenie dochodziło z rur. Nic jednak złego w łazience sie nie działo...
***
Cisza i spokój. Tego chcę. Ostatnimo czasy ciągle zdarzają się spetryfikowania, a ja ciągle słyszę syczenie... Zagadki pomagają oderwać mi się od rzeczywistości... Na przykład prawdę o Lockharcie odkryłam w ciągu sześciominutowego spotkania... Teraz idę na pierwsze zajęcia z astronomii...
***
- Po co mi wiedza, że Ziemia kręci się wokół Słońca? Jak dla mnie może kręcić się i wokół sło*ka! - krzyczałam, chodząc po pokoju.
- To... Elementarna... Haha... Wiedza - powiedziała, śmiejąc się Pansy. Gdy powiedziałam tak na astronomii, profesorka o mało nie wyrzuciła mnie z Wieży. - Dobrze, że nie odebrała ci punktów!
- Mało mnie obchodzi! Kilka sło*ków z kryształkami! Eh! Idę do biblioteki! - wychodząc trzasnęłam drzwiami. Gdy byłam na piętrze z nawiedzoną łazienką, nagle mignęły mi rude włosy, które zniknęły w drzwiach do niej. Poszłam za nimi. Właścicielką włosów okazała się Weasley. Podeszła do jednego z kranów.
- Otwórz się! - powiedziała. Nagle zamiast umywalki była wielka dziura. Ruda zniknęła, a ja oznaczyłam kran rzeźbą węża. Udałam się do biblioteki. Wiedziałam, że właśnie odkryłam Komnate Tajemnic i sprawczynię zamieszania. Poszłam do biblioteki i sprawdziłam jedno hasło. Znalazwszy to co chciałam, postanowiłam wrócić. Nagle zauważyłam spetryfikowaną osobę. Nic nie myśląc, wsadziłam jej do ręki świstek.
***
Wszystko skończyło się dobrze... To sarkazm oczywiście. Potter uratował szkołę, Lockhart oszalał, Gryffindor wygrał, i tak dalej... Potterowi sporo zajęło zrozumienie moich wskazówek... Cóż... Dobrze, że ślizgoni nie wiedzą o tym, że to dzięki mnie Gryffindor wygrał, ale i tak mnie to nie obchodzi.
_____________
Hejka! Właśnie wracam z Wa-wy, a tą notkę napisałam w naszej stolicy ;)
Co do zagwiazdkowywania sł*ika... Hołd składam w tym miejscu Anicie, która chce być prezydentem. Podczas jazdy autokarem, do teatru, powiedziała, że przekleństwem może być każde słowo... i uchwaliła ustawę o tym, że sło*ik należy do przekleństw. Tak więc: sło*kujcie się!, mówcie jesteś sło*kiem, zasło*kowe coś. Koniec ze potocznym językiem! Sło*iki i Anita!
F.
Ps
Notka, oczywiście z dedykacją dla Anity :D

Edit:
Anita prosi o udostępnianie, jak pisałam w komentarzu.