Rozdział 14
Ginny i Blaise
wraz z Naczelnym Nietoperzem Hogwartu wylądowali w ciemnym, mglistym lesie.
- TO ma być ta słoneczna
Bułgaria? – zapytał zaskoczonym Blaise.
- Geniuszu, jesteśmy w
lesie! Tu nie dociera słońce! –
odpowiedziała, wywracając oczami, Ruda. Diabeł już się nie odzywał. Profesor
wraz z uczniami szli w kierunku północnym przez las. Kilka razy Diabłu wydawało
się, że widzi jak coś człekokształtnego przemyka pomiędzy drzewami. Parę razy
kątem oka zauważał rozbłyski, jakoby ktoś rzucał zaklęcia. Postanowił jednak
tego nie mówić, jeszcze by się okazało, że nikogo tam nie było i Wiewiórka
zaczęłaby się z niego wyśmiewać, że jest tchórzliwy. Po około półgodzinie
szybkiego marszu trafili na polanę. Nagle wszyscy usłyszeli szelest za plecami
i jak na komendę odwrócili się, wyciągając różdżki. Zamiast intruza, albo
ścieżki którą tu przybyli zobaczyli… siebie. Za nimi stało lustro. Kolejny
szelest i wszyscy obrócili się w prawo, znów widząc siebie w lustrze. Kolejny
szelest i kolejny… Po kilku szelestach i obrotach, byli cali otoczeni przez
lustra. Sprawiało to dziwne wrażenia, że polana jest nieskończenie wielka.
- Kto tu jest! – zapytał Snape,
stając plecami do Blaisea i Ginny. – Kto tu jest?! – zapytał głośniej.
- Profesorze! – wykrzyknęła
Ginny. – Chyba widziałam coś na drzewie! – wszyscy spojrzeli w górę. Nagle coś
zaczęło na nich spadać. Ruda przezornie rzuciła niewerbalne zaklęcie Protego. Gdy już to co miało spaść,
spadło, zauważyła, że Snape i Diabeł byli całkowicie oblepieni brązową cieczą.
- Co to ma znaczyć?! – wrzasnął
Nietoperz. Nagle na polanie rozległ się perlisty śmiech.
- To jest… syrop… klonowy…. –
powiedziała pomiędzy napadami śmiechu Ginny.
- Z czego się śmiejesz? – zapytał
Blaise.
- Zobaczysz… za… chwilę! – nagle
z drzew nad nimi zaczęły spadać… orzeszki. Drobno zmielone orzeszki laskowe. Nagle powietrze przeciął orzech włoski,
wytrącając z dłoni różdżkę Blaisea. Zaraz to samo stało się z magicznym
patykiem Snapea. Jedyna Ginny zdążyła schować swoją różdżkę pod szatę.
- No i co, zadowolona? – zapytał
wściekły Blaise, któremu coraz mniej podobała się cała sytuacja. On i Snape
byli cali oblepieni syropem i orzeszkami, gdy Ginny nawet nie dostała jednym
owocem.
- Za moment będzie najlepsze! –
powiedziała z uśmiechem na ustach. Równo z końcem jej wypowiedzi z nieba
zaczęły spadać… pióra. Ginny oczywiście
nic się nie stało – tylko parę piórek wpadło jej za kołnierz… Natomiast Blaise
i Severus… Tu już sprawa miała się… gorzej. Obaj cali oblepieni wyglądaj jak… ptaki… Albo jak ofiary kawału.
- Wyglądasz żałośnie Zabini! –
powiedziała śmiejąc się.
- Panno Weasley! Proszę przestać
się śmiać! Niech lepiej pomoże panna, panu Zabini, który ewidentnie ma problemy
ze wstaniem! – rozkazał zły Snape, bowiem Blaise właśnie wywinął efektownego
orła na syropie.
- Wstawaj Zabini, ale mnie nie
ubrudź! – powiedziała, podając mu rękę. W międzyczasie Snape znalazł swoją
różdżkę. Spróbował jednego zaklęcia oczyszczającego, jednak nie zadziałało.
- Nich pan spróbuje użyć Chłoszczyć, ale najpierw niech pan użyje
Finite Incantatem.
- Szkoda, że nie jesteśmy w
Hogwarcie – mruknął Mistrz Eliksirów. – Nie wymądrzaj się, bo jeszcze dzisiaj
wrócisz do Szkoły!
– Ale...
– Nie ma żadnego „ale”! Zabini,
gdzie twoja różdżka?
– Gdzieś tutaj – odparł z
pewnością chłopak.
– Znajdź ją szybko! – rozkazał
profesor, a Diabeł schylił się i zaczął przekopywać mieszaninę w poszukiwani
swojego magicznego patyka. Nagle przed nim stanęła Ginny. Zaczęła tupać nogą.
Chłopak najwyraźniej ją zrozumiał. Wstał.
– Czy w swej łaskawości, o moja
droga Ginewro, byłabyś w stanie otworzyć swe słodkie i idealne usteczka i
wypowiedzieć trzy słówka, które będą miodem dla mych uszu i zbawieniem dla mej
duszy? – w tym momencie Snape nie wytrzymał i oddalił się na chwilę,
przewracając oczami.
- Oh Zabini! Z przyjemnością
odpowiem: nie.
- Królowo moja! Padam ci do
kolan! Wspomóż sługę swego serca, wypowiedz te trzy słowa, a będę ci dozgonnie
oddany! Proszę, niech twe usta – soczyście malinowe i niczym miód słodki
błyszczące – uchylą się i choćby szepną, trzy słowa, o nic więcej nie proszę!
– Accio różdżka Zabiniego! – powiedziała, przewracając oczami.
– Och ma pani! Jestem ci, o
cudowna, wdzięczny po kres tego dnia, który pozostanie w mej pamięci póki będę
o nim pamiętać! – odezwał się Blaise, gdy
trzymał już różdżkę w dłoni. Ginny tylko wywróciła oczyma. Rozejrzała się
w poszukiwaniu Snapea.
– Profesorze! – zawołała. Po
dłuższej chwili milczenia, zaczęła się niepokoić.
– Chodź, pójdziemy i go
poszukamy! – powiedział Blaise. Tak zrobili. Udali się w kierunku Szkoły Magii –
uznali, że jest to najprawdopodobniejszy cel, w którym udał się Nietoperz. Po
około półgodzinnym marszu, znaleźli tegoż mężczyznę na malutkiej polance. Z
kącika ust ściekała mu czerwona ciecz. Zarówno Ginny jak i Blaise pomyśleli
sobie wtedy „Czyli on jest WAMPIREM? To by tłumaczyło…” – tu następowała długa
litania cech Snapea, które czyniły go podobnym do wampira, między innymi
upodobanie do zacienionych pomieszczeń, zamianę w nietoperza, bladą skórę i
wiele, wiele innych. Sam zainteresowany myślał właśnie „Czemu oni tak
wytrzeszczają oczy”, przy okazji starł sobie z kącika ust sok z jagód, które
jadł, zanim przyszli uczniowie.
– Idziemy dalej! – zarządził.
Cała trójka – dwóch mężczyzn, którzy wyglądali jakby przebrali się za kurczaka
i młoda kobieta z rudymi włosami. Gdy wyłonili się z drzew, musieli przesłonić
sobie oczy dłońmi, tak było jasno. Gdy wreszcie przyzwyczaili się do oświetlenia,
zauważyli wielki zamek. Był bardzo wysoki i strzelisty. Jego blanki zdobiły
żygacze – wielkie, straszne rzeźby rodem z Notre Dame. Dookoła zamku, na
błoniach, rozbite były namioty. Była ich niezliczona ilość. Dookoła kręcili się
ludzie. Wszyscy byli… opierzeni – wyglądali dokładnie tak jak Blaise i Snape.
Ginny tylko się zaśmiała, a mężczyźni odetchnęli z ulgą – bali się, że tylko im
przydarzyła się podobna wpadka. Kiedy Ruda przestała się śmiać, jej uwagę przykuła
ilość namiotów. Spodziewała się grupki trzech osób z szkoły z Francji… Nagle w
jej głowie pojawiły się słowa Hermiony, która opowiadała jej o tych zawodach. Wspominała
coś, że przyjeżdżają tu uczniowie ze wszystkich szkół magii na świecie… i wspominała
coś o tym, że taka szkoła istnieje w prawie każdym kraju… Jednak Ginny nigdy
nie przypuszczałaby, że jest ich aż tak dużo…. Nagle do dziewczyny podeszła
inna. Miała blond włosy i jasną skórę. Gdyby stanęła koło Malfoya mogłaby
uchodzić za jego siostrę. Zaraz za nią pojawił się chłopak.
- Hey! I’m Alice Gnych! This is
my friend – Kostek Kucharski. We are from Poland! And you are Ginny Weasley, right? – zapytała Rudej po angielsku.
– Tak, miło mi was poznać… Ale
skąd wiedziałaś, kim jestem? – powiedziała z uśmiechem na ustach.
– Jesteś sławna! Ty, Harry, Hermiona!
O! Pan jest…. – zawiesiła głos, usilnie próbując przypomnieć sobie, skąd
kojarzyła twarz profesora… - Pan jest Severus Snape! Jestem zaszczycona! Nie
poznałam pana pod tymi piórami! Można wiedzieć jak idą panu prace nad Eliksirem
Chic? W ostatnim numerze Gazety ME było o tym sporo… – nagle odwróciła się w
kierunku Blaisea. – A ty to kto?
– Blaise Zabini, do usług –
odezwał się pytany z uśmiechem na ustach, którego nie było widać spod piór.
– Serio? Po twoich i Malfoya
ostatnich sesjach moja koleżanka ma na Was fazę… Nawet nie wiesz jak to jest
okropnie budzić się co dzień rano i widzieć przed swoimi oczami zdjęcia jego i
Malfoya… - powiedziała w kierunku Ginny i wzdrygnęła się. Obie się zaśmiały, a
Blaise spąsowiał, czego, na szczęście, też nie było widać.
– Widzę, że nie uniknęliście kąpieli
w pierzu i syropie klonowym. To tak jak my… Na szczęście Alice uwarzyła eliksir
swojej roboty…
– Tak… Dobrze, że pamiętałam o
zabraniu składników… Podobno to rola Żartownisiów…
– Kim oni są? – zapytał Snape.
– To uczniowie którejś ze szkół…
Krążą plotki, że to Durmstrang tak wita gości… Ale nie wiadomo… Na pewno nie
jest to autoryzowane przez żadnego z nauczycieli… Swoją drogą, jak uniknęłaś
kąpieli?
– Mam braci, którzy lubią sobie
żartować… Tak się złożyło, że kiedyś znaleźli jakąś książkę jugoli, w której
było opisane jak zrobić tan kawał… Po trzech razach nauczyłam się szybko
reagować.
– Oh! Jak fajnie! A teraz
chodźcie! Dam wam eliksiry… To powie profesor co z tym eliksirem? – zapytała i
potem przez całą drogę do namiotu rozmawiała o nim.
***
– Witam wszystkich na Zawodach!
Cieszę się, że tak tłumnie przybyliście i jednocześnie przepraszam za klonowe
powitanie Was wszystkich. Z przykrością muszę poinformować, że nie udało się
złapać żartownisiów, z tego powodu pięć szkół zdecydowało się zrezygnować z
udziału. Jeżeli ktoś jeszcze chciałby się wypisać, proszę udać się po kolacji
do mojego gabinetu – odezwał się najmłodszy w historii dyrektor szkoły – Wiktor
Krum. Gdy podczas jednego z meczów Quidditcha spadł z miotły, złamał sobie bark
i nie odzyskał w nim pełne sprawności, a że to była prawa ręka, postanowił
zrezygnować z tego sportu. Ginny rozejrzała się po Sali. Większość osób nie
miała już prawie wcale piór – z czasem wszystkie zaczęły odpadać. – Mamy nadzieję,
że dalszy turniej odbędzie się już bez większych niespodzianek. Uprzejmie informujemy,
że rozgrywki zaczną się pojutrze. Obowiązują zasady fair play. Wszystkie
odstąpienia od regulaminu i zasad będą karane natychmiastowym zdyskwalifikowaniem
z turnieju całej szkoły. Nie będzie wyjątków. Mam nadzieję, że podczas tych
zawodów zawrzecie przyjaźnie, które przetrwają nawet po jego zakończeniu.
Przede wszystkim chcę wam życzyć udanego spędzenia czasu na tych zawodach. A
teraz zapraszam do jedzenia!
***
Ginny i Blaise oraz Snape rozbili
swój namiot obok drużyny z Polski. Postanowili, że odwiedzą ich jeszcze przed
pójściem spać. Nie wiadomo czemu, ale Snape zdecydował się pójść z nimi. Gdy
weszli do namiotu w oczy rzuciła się wszechobecna biel z czerwienią. Potem
Alice wyjaśniła im, że w są to kolory flagi Polski i, jakby przy okazji, barwy
domów w ich szkole magii. W pewnym momencie do namiotu weszła, na oko, trzydziesto
siedmio latka. Była wysoka, ale niższa od Snapea. Miała rude włosy i zielone
oczy. Nosiła niebieską szatę, która pasowała kolorem do jej włosów. Gdy tylko
zauważyła Severusa, wyprostowała się, stanęła i odezwała się. – Snape –
powiedziała.
– O… - powiedział, przedłużając
Nietoperz. – Sara… Jak miło cię widzieć. Co u ciebie? – zapytał. Kostek
dyskretnie pokazał anglikom, że mają wyjść. Tak zrobili, a Polacy chwilę
później również się ulotnili.
– Kim jest ta pani? – zapytała Ginny.
– To nasza nauczycielka OPCM…
Sara Mull – jest z pochodzenia Polką, ale jej dziadek przyjechał do Polski z
Wielkiej Brytanii… – odpowiedziała.
– Zostawiłeś mnie! – dało się
słyszeć wrzask w języku polskim dobiegający z namiotu. Na prośbę Blaisea,
Kostek go przetłumaczył.
– Cóż… Sądzę, że możemy udać się
do naszego namiotu i się zaznajamiać… To raczej trochę potrwa… - odezwał się
Blaise.
– A ty skąd nagle taki
specjalista? – zapytała go Ginny.
– Gdybyś żyła z Malfoyem pod
jednym dachem, też byś wiedziała. Co najmniej pięć razy zostawił Pansy na
imprezie, wychodząc z inną dziewczyną. Za pierwszym razem zostałem, myśląc, że
wykrzyczą sobie co mają wykrzyczć i się pogodzą. Nigdy więcej nie popełniłem
tego błędu. Pięć godzin się kłócili – na to wspomnienie Diabeł się wzdrygnął.
– Wierzę Ci, to chodźmy! –
powiedziała Alice.
__________________________________________
Tak.... Zgadliście. Dzisiaj Finite obchodzi urodziny. Nie ma to jak się urodzić 7.7 o 7 wieczorem, nie? A teraz, jakoby dodatkowo, urodzinki wypadają 7 dnia tygodnia. 47207073 - a to mój numer GG, też wygląda podejrzanie, nie?
Dzisiaj notka urodzinowa... Mimo, że nie było 13 komentarzy pod poprzednią notką, dodaję tą.
Mam nadzieję, że Wam się podoba.
Strony: 4
Wyrazy: 1772
Znaki: 9 526 - bez spacji
Znaki: 9 526 - bez spacji
Znaki: 11 306 - wraz ze spacjami
Akapity: 49
Wiersze: 140
Może być? Dobra długość?
Życzenia mile widziane!
Urodzinowo Was pozdrawia, słuchając Majkela Dżeksona, w dniu jego prywatnego pogrzebu,
F.
Ps
Wyżej macie coś co mnie zachwyciło.
Notka nie jest sprawdzona.
Pisana przy Michaelu Jacksonie.
Napisalas!!! Kocham Cie i moj koooochany numer :) kiedys w urodziny kuzyna tak zrobilam tylko farba z klejem do tapet zamiast syropu klonowego :D i nie bylo orzechow tylko piora i piasek :D noi zeby nie bylo najlepszego kicia :*** nie umiem skladac zyczen a zkopiowanie czegos z neta jest takie zbyt ... No takie zbyt xD po prostu zycze Ci tego co chcesz zebym Ci zyczyla :)
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji dzis 7? jak tak to jestem zalamana bo naprawde nawet nie zauwaze kiedy beda moje urodziny musze zapamietac 10 lipca urodziny, 10 lipca urodziny, 10 lip... i tak zapomne xd
UsuńDzięki... Co do tego żartu... Właśne zapomniałam o się sypie jako pierwsze,teraz przypomniałam sobie, że brokat, i dlatego są orzeszki :-)
UsuńJeszcze do życzeń... Dzięki wielkie, takie życzenia to też życzenia ;)
F.
Hej! Dzisiaj znalazłam twojego bloga i całego przeczytałam! Jest cudny! Czekam na kolejny! I wszystkiego naj...!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://victoria-baker-gordon.blogspot.com/
Dzięki :D
UsuńWszystkiego najlepszego! :)) Cudna notka, co do tej Polski, to... nieco przedobrzyłaś, ale jest fajnie. Ja właśnie wróciłam z kina i w 100% polecam "Iluzję"!!!
OdpowiedzUsuńTak, wiem już co nieco o "Iluzji" - pewna osóbka mi już o nim opowiadała. Nie uważam, że przedobrzyłam z tą Polską. Każdy kraj to każdy. :D Cieszę się, że się podobało. Dzięki za życzenia.
UsuńŻyczenia już składałem więc teraz tego nie zrobię :)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle pełen żartów :) cóż, dość nietypowe wydanie snape'a , ale jak najbardziej mi się podobała. Cieszę się, że wróciłam, bo niewiele jest bloków z żartami.
Pozdrawiam
Florence
Życzenia złożyłam na Zagubione Opowiadania.
OdpowiedzUsuńNotka... bardzo mi się spodobała. Uśmiałam się przy tym fragmencie:
"[...] - To jest… syrop… klonowy…. – powiedziała pomiędzy napadami śmiechu Ginny.
- Z czego się śmiejesz? – zapytał Blaise.
- Zobaczysz… za… chwilę! – nagle z drzew nad nimi zaczęły spadać… orzeszki. Drobno zmielone orzeszki laskowe. Nagle powietrze przeciął orzech włoski, wytrącając z dłoni różdżkę Blaisea. Zaraz to samo stało się z magicznym patykiem Snapea. Jedyna Ginny zdążyła schować swoją różdżkę pod szatę.
- No i co, zadowolona? – zapytał wściekły Blaise, któremu coraz mniej podobała się cała sytuacja. On i Snape byli cali oblepieni syropem i orzeszkami, gdy Ginny nawet nie dostała jednym owocem.
- Za moment będzie najlepsze! – powiedziała z uśmiechem na ustach. Równo z końcem jej wypowiedzi z nieba zaczęły spadać… pióra. [...]"
Genialne ! :D
Pozdrawiam,
Kaja
Kiedy pierwszy rozdział, po tym bardzo intrygującym i ciekawym prologu?
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobał. Przepraszam, że dopiero tutaj go komentuje, ale jakoś tak samo wyszło ;)
Hej. Wybacz, że się czepiam, ale kiedyś popełniłam podobny błąd. Chodzi mi o to angielskie zdanie:
OdpowiedzUsuń,,Hay! I’m Alice Gnych! This is my friend – Kostek Kucharski. We are from Poland! And you are Ginny Weasley, yes?"
HAY - oznacza siano. Kiedyś napisałam tak na angielskim, więc pamiętam :)
Poprawna forma to HEY, lub po prostu HI.
Nie jestem też pewna, czy "yes" może być użyte w tej formie, bo wydaje mi się że powinno być "right" czy coś innego.
Co do tej kwestii oczywiście mogę się mylić, ale co do HAY jestem pewna.
Jeszcze raz przepraszam, że się czepiam. Piszę, ponieważ myślę, że to błędy.
Tak więc: znowu: PRZEPRASZAM :)
Jak tak na to patrzę, to faktycznie :D Nawet głupio to wygląda "hay", już lecę poprawiać. Co do drugiego... Faktycznie lepiej by brzmiało "right" choć wydaje mi się, że "yes" też może być :D Też poprawiam i nie ma za co przepraszać :D Ja serio krytykę też lubię :D
UsuńFinite
Ps
Dzięki za słowa krytyki i wytknięcie błędów, jeszcze bym tak zostawiła, co by wtedy było :D
Ale co do tego "yes" i "right" nie jestem pewna :D
UsuńMusiałabym dłużej poszperać żeby ogarnąć która forma jest prawdziwa ;d
Ale wiesz... Żeby nie było tak, że Cię poprawiłam a sama popełniłam w tym poprawieniu błąd :)
Delikatnie po terminie, po prostu trochę za późno trafiłam na bloga.
OdpowiedzUsuńWątek z tzm że Snape kłóci się y Sarą ,kimkolwiek ona jest.
Mam nadzieję że to dopełnisz.
Pozdrawiam Wiarołomczyni
Mull? Tak jak Brandon Mull? Baśniobór? Czytałaś czy przypadek?
OdpowiedzUsuńOch jak zwykle wspaniałe! :D
OdpowiedzUsuń